top of page
466941-352x500.jpg

1

 

   Nazywam się Sebastian Rudd i choć jestem znanym adwokatem ulicy, nie zobaczycie mojego nazwiska na billboardach, przystankach autobusowych ani w branżowym wykazie firm i instytucji. Nie płacę za to, żeby pokazywano mnie w telewizji, choć jestem tam częstym gościem. Moje nazwisko nie figuruje w żadnej książce telefonicznej. Nie prowadzę tradycyjnego biura. Legalnie noszę broń, ponieważ moje nazwisko i twarz ściągają uwagę ludzi, którzy również noszą broń i nie wahają się jej używać. Mieszkam sam, zwykle również sam sypiam, brak mi cierpliwości i wyrozumiałości potrzebnych do podtrzymywania przyjaźni. Prawo to moje życie – pochłania całą moją energię i – czasami – daje satysfakcję. W przeciwieństwie do pewnej zapomnianej osoby nie nazwałbym go „zazdrosną kochanką”. Przypomina raczej apodyktyczną żonę, która sprawuje kontrolę nad książeczką czekową. Człowiek nie może się od niej uwolnić.              

   Sypiam w tanich motelach, które zmieniam co tydzień. Nie staram się oszczędzać, po prostu próbuję przeżyć. Wielu ludzi chętnie posłałoby mnie do piachu; niektórzy z nich głośno i dobitnie wyrażają swoją opinię. Na studiach prawniczych nie mówią ci, że pewnego dnia być może będziesz bronił człowieka oskarżonego o zbrodnię tak ohydną, że słysząc o niej, spokojni obywatele mają ochotę chwycić za broń i grozić, że zabiją oskarżonego, jego obrońcę i sędziego

   Mnie już grożono. Dla adwokata ulicy, który od dziesięciu lat zajmuje się tym co ja, to normalka.

   Kiedy kończyłem studia prawnicze, pracy było jak na lekarstwo. Niechętnie zgodziłem się pracować w niepełnym wymiarze godzin jako obrońca z urzędu. Potem trafiłem do małej, niedochodowej firmy zajmującej się wyłącznie sprawami karnymi. Po kilku latach firma padła, a ja – podobnie jak inni – skończyłem na bruku i walczyłem o przetrwanie.

John Grisham, Samotny wilk

Albatros, 2016, 448 stron, ISBN: 978-83-7985-749-4

bottom of page